czwartek, 31 stycznia 2013

Inwestowanie w wino w Wealth Solutions

Wspomniane wczoraj inwestowanie w wino wymaga kontynuacji. Wczoraj zwróciłem uwagę jedynie na koszty, a trzeba jeszcze powiedzieć o potencjalnych zyskach (lub stratach). Jedną z firm, które w Polsce od kilku lat oferują inwestowanie w wino jest Wealth Solutions. Sprawdźmy w jaki sposób zachwalają inwestowanie w wino.

Po pierwsze budują otoczkę ekskluzywności - opinie ekspertów rynku wina, znane nazwy, najlepsze wina, wyjątkowe roczniki. Po przeczytaniu opisu inwestycji można mieć wrażenie, że wchodzimy w inny świat inwestycji, zamknięty przeznaczony tylko dla wybranych. Ale co tam otoczka, najważniejsze są twarde dane. Z prezentowanych przez firmę danych wynika, że średnio nie bywało źle. Jako punkt odniesienia przyjmują chyba najpopularniejszy indeks rynku wina Liv-ex Investables. Policzyli statystykę za ostatnie 25 lat. Niestety prezentują tylko średnią więc nie będzie można ocenić z jakimi potencjalnymi stratami może liczyć się inwestor. Ale patrząc na średnie, to można zauważyć, że średnio pierwszy rok trzeba przeznaczyć na odrobienie prowizji za wejście. Jak słusznie zauważa Wealth Solutions ta inwestycja powinna być traktowana jako długoterminowa. W prawdzie w każdym roku inwestycji jest opłata za zarządzanie, ale nie jest ona wygórowana i wynosi 2,5%, a dla porównania w funduszach akcyjnych opłata za zarządzanie to 4% rocznie.

Czyli pierwszy rok i kawałek drugiego na odrobienie prowizji, a reszta nasza. Tak by to wyglądało gdyby uwzględniać średnią. Dotarłem do danych indeksu i sprawdziłem jak by wyglądały maksymalne i minimalne stopy zwrotu. Pierwszą ciekawostką jaką zobaczyłem to sposób zaokrąglania liczb przez opisujących produkt, ale nie ma co się czepiać szczegółów. Jeśli chodzi o maksymalne wyniki jakie osiągnął indeks w poszczególnych okresach inwestycji to wygląda to następująco (1988 - 2012): roczne 69,8%; trzyletnie 259%; pięcioletnie 380%; dziesięcioletnie 441%. W przypadku inwestycji w WIG maksymalne wyniki wyglądały by tak (okres 1995 - 2012): roczne 96,3%; trzyletnie 212%; pięcioletnie 415%; dziesięcioletnie 372%. W konkurencji na maksymalne wyniki jest więc remis. Wprawdzie okresy porównania są różne, ale te maksymalne i poniższe minimalne wyniki wystąpiły dla wina w tych samych latach co dla WIG.

Porównajmy minimalne wyniki dla indeksu wina i dla WIG: roczne -25,8% / -60,2%; trzyletnie -7,2% / -45,6%; pięcioletnie -1,12% / -42,3%; dziesięcioletnie 81% / 51%. Teraz możemy porównać ryzyko inwestycji. Wyraźnie widać, że inwestycja w polskie akcje byłaby bardziej ryzykowna. W przypadku inwestycji w akcje nawet przy pięcioletnich okresach najgorszy inwestor mógłby być na dużej stracie. W okresie zalecanym przez Wealth Solutions wino miało większe prawdopodobieństwo przyniesienia zysku niż straty. W obu przypadkach każda analizowana dziesięcioletnia inwestycja zakończyłaby się zyskiem.

Na koniec porównajmy średnie wyniki. W przypadku średniej weźmiemy ten sam okres czasu, zaczynamy inwestycje najwcześniej w 1995 i kończymy najpóźniej w 2012. I tak inwestycje w indeks wina do WIG: roczne 13,7% / 15,3%; trzyletnie 61,2% / 42%; pięcioletnie 119% / 78%; dziesięcioletnie 256% / 200%.

Podsumowując. Inwestowanie w wino jest ciekawą alternatywą dla tradycyjnych inwestycji. Choć nie jest to inwestycja bez ryzyka, to w porównaniu do wyniku inwestycji w WIG (który będzie punktem odniesienia dla większości funduszy akcji) daje nieco większą szansę na zysk. Trzeba jednak pamiętać, że to są dane historyczne, a analiza statystyczna i nie wiadomo co będzie w przyszłości. Poniżej porównanie obu indeksów na przestrzeni ostatnich 10 lat.



środa, 30 stycznia 2013

Na początek nie płacić więcej niż trzeba

Zyski można czerpać z jednej strony ze zwrotu jakie dają produkty finansowe, rozwiązania inwestycyjne czy przeróżne działania nastawione na generowanie zysku. Ale zyski można zwiększać również dzięki temu, że nie płacimy za dany produkt czy ofertę więcej niż musimy. Na początek opłata wstępna/manipulacyjna/dystrybucyjna.

Opłata ta może mieć różne nazwy, mniej czy bardziej kojarzące się z odbieraniem nam naszych pieniędzy. Co jest jednak istotne, opłata ta obniża wartość naszej inwestycji. Pobierana jest w chwili wpłaty pierwszych środków, czy też przy kolejnych dopłatach. Czasem mogą to być koszty jakie trzeba ponieść by przystąpić do inwestycji (np. koszty notarialne podpisania umowy, gdy dostęp do inwestycji oznacza stanie się wspólnikiem w spółce czy też właścicielem udziałów czy akcji spółki).

Opłata pobierana na wstępie najczęściej jest wyrażana w procentach, choć w przypadku dopłat małych kwot może się zdarzyć, dodatkowy zapis "... nie mniej niż...". Jak taka opłata działa w praktyce. Załóżmy, że inwestujemy 5 000zł, a opłata wstępna wynosi 5%. Z naszych 5 000zł zostanie odjęte 250zł i realnie zainwestujemy 4 750zł. Zaczęła się inwestycja i patrzymy na wyniki, a tu np. po pół roku widzimy wzrost o 5%. O już jest fajnie, zarobiliśmy 5%! Czy na pewno? 5% z 4 750zł to 237,50zł, czyli nasza inwestycja ma teraz wartość 4987,5zł. Jeszcze jesteśmy w plecy.

5% opłaty wstępnej to dość dużo. Są dystrybutorzy, którzy za niektóre produkty nie pobierają opłat i generalnie są produkty (jak lokaty bankowe), w których te opłaty w praktyce nie występują. Z drugiej strony w produktach inwestycyjnych opartych o inwestowanie w wino są opłaty wstępne na poziomie 12,5%+VAT, czyli łącznie 15,375%. W tym produkcie kwota minimalna jest wysoka, dlatego policzę o ile musi wzrosnąć inwestycja by odrobić opłatę wstępną. Dla inwestycji na poziomie 15 000zł, opłata wstępna wyniesie 2 306,25zł, czyli inwestujemy realnie 12 693,75zł. Nasza inwestycja musi wzrosnąć o ponad 18% by odrobić te koszty. Warto więc zapytać dostawcę produktu, czy taki wzrost jest realny oraz w jakim czasie i jakie dodatkowe koszty mogą się wtedy pojawić.

Generalna zasada w inwestowaniu jest taka, że nic nie ma za darmo. Wiele produktów ma konstrukcje opłat, które utrudniają ich wzajemne porównanie, ale warto to robić choćby na uproszczonych modelach by mieć obraz co nas ile kosztuje. Bez takich porównań trudno ocenić jaki jest stosunek kosztów do potencjalnego zysku z inwestycji.